Witarianizm wcale nie jest aż tak wymagający
Czy łatwo jest radykalnie zmienić swój styl życia? Kiedy się na to decydujemy, z jakich powodów i czy korci nas, by ulec pokusom powrotu do dawnych przyzwyczajeń? O tym rozmawiamy z Mariuszem Budrowskim, witaraininem oraz autorem projektu „Odmładzanie na Surowo”, a także autorem książek o alternatywnym odżywianiu.
Co zdecydowało o tym, że zmieniłeś swój styl życia?
Nad zmianą stylu życia zastanawiamy się najczęściej wtedy, kiedy nasze zdrowie podupadnie. To wtedy zaczynamy szukać różnych rozwiązań. W moim przypadku było tak samo. Kiedy zachorowałem i nie byłem w stanie wykonywać pewnych czynności, czując się coraz gorzej, zacząłem się zastanawiać nad tym, jak mogę sobie pomóc, szukałem rozwiązań. Na szczęście trafiłem na tzw. sokoterapię i wprowadziłem bardzo dużo soków warzywnych do swojego organizmu. Oczyściłem też swoje ciało, zacząłem stosować posty. Poczułem się lepiej. W tym czasie straciłem ok. 25 kg, ale później wróciłem do dawnych nawyków. Przez następne półtora roku byłem zawieszony pomiędzy tym światem, w którym poczułem się dobrze a dawnymi przyzwyczajeniami. I coraz mniej mi się to podobało… To przebywanie w świecie, gdzie nadal jest ból, słabe samopoczucie, osłabienie po jedzeniu, brak energii, zaburzenia snu, itd. Miałem tego dość. W 2012 roku zdecydowaliśmy się rodzinnie na odstawienie pokarmów odzwierzęcych. Nasza droga wiodła przez gotowanie, tworzenie pokarmów według kuchni pięciu smaków z użyciem zamienników sojowych. Dawało nam to wprawdzie satysfakcję smaku, ale nadal nam nie dodawało tej energii, którą czuliśmy na przełomie 2009/2010 roku, gdy stosowaliśmy sokoterapię. Uczyliśmy się więc dalej, zbierając informacje i podążając w kierunku witarianizmu. A wszystko po to, żeby dotrzeć do tej energii, nie odczuwać jej spadków. Jestem przekonany, że jeśli ktoś miałby możliwość dotrzeć do tej wiedzy zanim zachoruje, to wiele istnień ludzkich byśmy uratowali, wiele osób mogłoby pożyć to życie i czuć się doskonale.
Skąd bierzesz motywację do utrzymywania tak wymagającej dyscypliny diety?
Wbrew pozorom, witarianizm wcale nie jest aż tak wymagającym stylem życia. Wystarczy zrozumienie, że warzywa, owoce, kiełki, orzechy zawierają wszystko, co jest nam potrzebne. Możemy jeść je w takiej formie, w jakiej dostarcza nam je natura albo, jeśli dysponujemy czasem i możliwościami, możemy je pozamieniać na potrawy, które przypominają nam jedzenie, które znamy z dzieciństwa pod kątem wyglądu, zapachu czy smaku. Nie jest to jednak konieczne. Powrót do natury oznacza powrót do tego, co natura dla nas wytwarza. Nie trzeba tego wcale zamieniać ani termicznie, ani chemicznie, tworząc rzeczy, które znamy z systemu produkcyjnego, w którym funkcjonujemy. Jestem pewien, że to przez ten system właśnie chorujemy. A natura wytwarza skłądniki, którymi żywią się wszystkie inne istoty.
Ale nie brakuje Ci czasem poprzednich składników diety, np. mięsa, cukru? Czy czujesz czasem pokusę do słodkich produktów?
Absolutnie niczego mi nie brakuje, ponieważ wraz z moją rodziną tak stworzyliśmy swoje menu, że spożywamy pokarmy, które przypominają nam pokarmy z dzieciństwa, pokarmy, które jedliśmy przez całe życie. Stworzyliśmy je z samych owoców i warzyw, bez gotowania, bez smażenia, pieczenia, bez mięsa. Smakują identycznie, a nawet lepiej – potwierdzają to nasi goście i znajomi. Zdarzają się oczywiście momenty, gdy chce się zjeść coś słodkiego – wtedy sięgam po owoc, ponieważ czuję przepiękny smak owocu. Czuję ten zapach, smak, prawdziwą słodycz, którą stworzyła natura. Słodycz, którą kiedyś znałem – np. smak ciastek też można sobie odwzorować, ale zupełnie mnie do tego nie ciągnie. Teraz już zupełnie inne smaki są mi bliskie i mnie zaspokajają.
Niestety większość warzyw i owoców w dzisiejszych czasach jest pryskanych wszelkiego rodzaju chemikaliami w celu utrzymania ich świeżości, wiele osób czuje niepewność co do jakości tych produktów. Jak sobie radzisz z tą sytuacją?
Być może tak, być może nie. Być może są rośliny hodowane z dużą ilością związków chemicznych. Jest to taka trochę ciemna strona hodowli, dlatego być może tej ciemnej strony można by unikać. Jeśli mam taką możliwość, kupuję zatem produkty od rolników np. z farm bioekologicznych, od tych, którzy zdecydowali się wrócić do korzeni hodowli bez stosowania chemicznych związków. Natomiast zastanówmy się nad pewną rzeczą – otóż te rośliny, które hoduje się z użycie chemii, podaje się najczęściej zwierzętom. I te zwierzęta spożywają znacznie więcej modyfikowanych genetycznie pokarmów niż witarianie. Związki chemiczne rozkładają się w tłuszczu zwierząt, więc ci, którzy je zjadają przyswajają znacznie więcej chemii niż np. ja. Problemy związane z chorobami wynikają z jednej strony z tego, że nie trawimy zwierząt, a z drugiej, że dostarczamy naszym organizmom ogromną ilość chemii, toksyn, trucizn, pochodzących po prostu od zwierząt. Zwierzęta karmione tym pokarmem, żeby nie padały, muszą być dodatkowo wspomagane antybiotykami. To wszystko zostaje w komórkach zwierząt, potem je kupujemy, zjadamy i sami się trujemy. Myślę więc, że żyjemy trochę w chorym świecie – będąc w takim ciągu pokarmów, wprowadzamy dużo więcej chemii niż gdybyśmy spożywali same rośliny – nawet jeśli się nas straszy, że są niby takie trujące.
Jak zachęciłbyś swoich odbiorców do zmiany stylu życia?
Jest bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie w jednym zdaniu. Udało mi się zachęcić ponad 250 tys. osób na FB, 200 tys. na YT, blisko pół miliona spotyka się z nami codziennie w różnych grupach w ramach projektów, które prowadzę i uwielbia ten styl życia, chłonie to, co przekazuję. Dostajemy mnóstwo wiadomości z historiami wyzdrowienia, poprawy samopoczucia, itd. Co ich przyciąga? Myślę, że bywa róznie. Część osób być może musi poczuć się bardzo źle, tak jak kiedyś ja sam – wtedy jestem dla tych osób wsparciem, pokazuję im jak wyjść ze swoich problemów. Inni sami budzą się do tego, że jedzenie przetworzone chemicznie, termicznie w sklepach jest po prostu niekorzystana dla zdrowia i szukają dobrych rozwiązań. Wiadomo, że najłatwiej przekonać nas smakiem, zapachem, kolorem, dlatego mocno skupiamy się na tym, by tworzyć projekty, książki, przepisy, wyzwania takie jak teraz prowadzone „Moje 90 dni”, podczas którego codziennie przygotowujemy posiłki na ekranie po to, by zachęcić do przetestowania, pokazać, jakie to proste. Jeśli ludzie polubią te nasze potrawy, posmakują ich, dużo łatwiej im będzie zmienić swój styl życia i jeść tylko warzywa i owoce. Większe zmiany muszą już odbyć się na poziomie systemowym – im większa dotacja dla rolników, a mniejsza dla producentów produktów odzwierzęcych – tym lepiej. Rolnicy korzystają często z chemii tylko dlatego, gdyż nie mają środków na to, by wyhodować pożywienie w oryginalny, tradycyjny sposób. Chciałbym, żeby było inaczej i nie jestem jedyny.
Mariusz Budrowski to współautor projektu „Odmładzanie na Surowo” – bloga obserwowanego przez ponad 265 tys. osób na Facebooku, mającego 199 tys. subskrypcji na YT oraz 24 tys. na Instagramie. Jest też autorem bestsellera: „Surowe Zdrowie” oraz książki kulinarnej: „Na Surowo Przepisy”, a także książki dla dzieci „Wierszykowo na Surowo”. Poza tym Mariusz Budrowski to pomysłodawca programów na odchudzanie oraz festiwalu Witariada i konferencji Surowe Życie.
Dowiedz się więcej:
- Książka „Surowe Zdrowie” – ponad 50.000 sprzedanych egzemplarzy:
https://www.surowezdrowieksiazka.com/zamow-dzis1 - Książka z przepisami „Na Surowo Przepisy” – ponad 20.000 sprzedanych egzemplarzy: https://www.nasurowoksiazka.com/zamow-dzisiaj1
- Książka dla dzieci „Wierszykowo na Surowo” – ponad 2.000 sprzedanych egzemplarzy:
https://www.odmladzanienasurowo.com/wierszykowo - Spotkania „Surowe życie”, których to odbyło się już 6 i ponad 5.000 osób w nich uczestniczyło … Pierwsze spotkanie w styczniu 2018 a ostatnie w styczniu 2020 zgromadziło prawie 1.400 osób – https://youtu.be/HkVI5gJk8Pc
- Zapraszamy na blog: https://www.odmladzanienasurowo.com/blog