Pułapki na drodze rozwoju
Wiedza 7 lutego 2017 Amadeusz Ley
Przy obecnym stanie zaawansowania dziedziny, jaką jest rozwój osobisty, nie ulega wątpliwości, że możemy osiągnąć rzeczy, o których kiedyś nam się nawet nie śniło. Nie jest już pytaniem: co mogę osiągnąć, pozostaje jednak pytanie, które słyszę zdecydowanie zbyt rzadko: co mogę poświęcić, aby to osiągnąć. Każdy sukces ma swój koszt. Najważniejsze jest, żeby ten koszt nie był zapisany „małym druczkiem”.
Świadomość tego, co musimy poświęcić, aby osiągnąć ponadprzeciętną pozycję, to podstawa, aby się na niej utrzymać. W innym przypadku koszty, których z początku nie byliśmy (lub nie chcieliśmy być) świadomi, mogą okazać się brzemieniem tak ciężkim, że zniweczą wszystkie starania. Marek (imię zostało zmienione) – dwudziestoparoletni przedsiębiorca. W ciągu kilku lat zbudował imponującą pozycję w swojej branży. Tysiące klientów, błyskawicznie rosnący zespół pracowników, inwestycje – to wszystko wymagało zaangażowania, energii oraz odwagi, daleko wychodzących poza możliwości przeciętnego człowieka. On jednak postawił na sukces i ciągły rozwój siebie oraz swojego biznesu, i był w tym świetny. Każdy problem był wyzwaniem, słowa: „nie da się” wykreślił ze swojego słownika, a strefę komfortu pozostawił tak daleko, że nie wiedział nawet jak wygląda. Po jakimś czasie zaczęły pojawiać się niepokojące informacje.
Marek coraz mniej angażował się w firmę, klienci często narzekali na niesatysfakcjonujące rozwiązania, pracownicy porozjeżdżali się po świecie lub zmieniali pracę. Marek wyglądał na wyraźnie zmęczonego i nieobecnego – jakby skrywał jakiś sekret. W pewnym momencie zrobiło się o nim bardzo cicho. Od dawna było wiadomo, że aby osiągnąć sukces, musiał wejść w zupełnie nową rolę, a to wymagało od niego stania się cał- kowicie inną osobą. Zatracił w tym siebie. W pędzie do sukcesu podejmował działania nie zawsze zgodne z jego systemem wartości. Takie sytuacje zdarzają się dość często i występują w różnych odmianach. Czasem są tak wyraźne jak wyżej opisana, czasem objawiają się wypaleniem życiowym lub zawodowym. Czasem przechodzą bardzo łagodnie – jako stopniowe wycofywanie się z pewnych ról, aby mogły je przejąć inne, bardziej dopasowane do tego osoby. Najczęściej jednak kryzys ten przychodzi na samym początku, stąd też najwięcej osób rezygnuje z realizowania swoich celów przy pierwszych potknięciach.
Rezygnują, ponieważ nie pisali się na koszty „małym druczkiem” i kiedy przychodzi rachunek, zwyczajnie uciekają. Dzieje się tak dlatego, że nie byli świadomi, co będą musieli poświęcić, aby osiągnąć sukces, a poświęcenie jest nieodzownym elementem każdego sukcesu. Czasem jest to po- święcenie większej ilości czasu i energii, oczywiście kosztem czegoś innego, czasem sytuacja wymaga, abyśmy zmienili priorytety i odstawili część spraw na półkę, czasem musimy zacząć angażować się w działania, które dotychczas były nam zupełnie obce. Wszystko to wymaga od nas wychodzenia poza strefę komfortu i własnego systemu wartości. Nie chodzi tu o robienie rzeczy nieetycznych czy nielegalnych. Działanie poza własnym systemem wartości może oznaczać coś tak prozaicznego, jak stawianie pracy na pierwszym miejscu w momencie, kiedy czujemy, że ważniejsze byłoby realizowanie innych potrzeb np. spędzenie czasu z dziećmi lub spontaniczne wycieczki górskie. Może przyjść do głowy myśl, że aby w końcu miecz czas na to, co naprawdę chcemy robić, trzeba rzucić to wszystko i w końcu mieć spokój. Wcale nie musi tak być.
Wyobraźmy sobie młodego muzyka. Często spotyka się z kilkoma kolegami, z którymi tworzą amatorski zespół rockowy. Potrafią wspólnie grać przez całą noc, tylko po to, aby następnego dnia znów spotkać się w garażu i zacząć od nowa. Granie jest dla niego całym życiem. Marzy mu się sława na skalę światową. Kiedy jednak taka szansa się pojawi, okaże się, że sukces wymaga dużo więcej niż zamiłowania do muzyki. Pojawią się zupełnie inne wymagania: negocjacje z partnerami, sponsorami i producentami, działania promocyjne, organizacja imprez i tras, wpasowywanie się w trendy, by pozyskać jak największą rzeszę fanów. Do tego ciągłe próby i nagrania, stres i radzenie sobie z kryzysami wewnątrz zespołu. Zanim będą mogli sobie pozwolić na prawdziwego managera, może okazać się, że w wymarzonej karierze muzyka niewiele zostaje miejsca na przyjemność z grania i koncerty w klubie w gronie znajomych. Dlaczego tak się dzieje? Ciągłe przekraczanie granic, nabywanie nowych umiejętności, wychodzenie poza granice komfortu – to oczywiście podstawa progresu.
Jeśli jednak nie uwzględnimy w naszym tempie rozwoju czasu na utrwalenie nowych ról, może dojść do zaburzenia naszego poczucia koherencji. Poczucie koherencji – pojęcie wprowadzone przez Aarona Antonovsky’ego – to globalna orientacja człowieka, która sprawia, że mamy pewność przewidywalności bodźców zewnętrznych, wystarczalności własnych zasobów oraz sensowności swoich działań. Niskie wskaźniki w tej orientacji związane są z wieloma zaburzeniami zarówno psychicznymi, jak i somatycznymi. Jeżeli bodźce docierające do nas z zewnątrz przestają być przewidywalne, ponieważ ciągle angażujemy się w nowe, nieznane wyzwania i wciąż uczymy się nowych rzeczy, wówczas tracimy poczucie, że mamy wystarczające zasoby, aby poradzić sobie z wymaganiami.
Prędzej czy później wysiłek psychiczny może być większy niż nasze możliwości. Jak tego uniknąć? Kiedy planujemy swoją ścieżkę rozwoju, pamiętajmy również, by odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: co mogę poświęcić, aby to osiągnąć. To jest właśnie moment, kiedy możemy szczerze i zgodnie z własnym sumieniem rozpocząć negocjacje z własnym oporem. Koszty nie muszą być wcale tak dotkliwe, jak opisane powyżej, dlatego tak ważne jest to, by mieć świadomość tego, co musimy poświęcić. Rozwój osobisty to nie tylko ciągłe przełamywanie barier i wspinanie się po ścieżce sukcesu, ale również dbanie o siebie, podążanie za swoimi potrzebami, realizowanie się na wielu polach.