Pracodawcy w Polsce niemal jednogłośnie twierdzą, że coraz trudniej jest uzyskać pracownika z Ukrainy, szczególnie na niżej płatne stanowiska. Sytuacji nie poprawia fakt, że od stycznia 2020 roku Niemcy planują otworzyć granicę dla pracowników z Ukrainy. Czy polscy pracodawcy będą musieli szukać pracowników z innych krajów? Jeśli tak, to jakie mają opcje?
Z Ukrainy częściej do Niemiec niż do Polski?
Według Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w 2017 r. w Urzędzie Pracy w Warszawie wydano 1,7 mln oświadczeń, natomiast w 2018 r. już tylko 1,4 mln. Mimo to, na ten moment nie widać, by do Polski przyjeżdżało mniej pracowników z Ukrainy, natomiast zdecydowanie trudniej jest ich zrekrutować do pracy, szczególnie na niżej płatne stanowiska. Ukraińcy z roku na rok mają coraz wyższe wymagania nie tylko w kwestii pensji, ale także lokalizacji oraz standardu życia. Chcą mieszkać w największych polskich miastach, najlepiej w bliskim sąsiedztwie dużego supermarketu, a do pracy dojeżdżać w kilkanaście minut. Polscy pracodawcy nie zawsze mogą spełnić rosnące oczekiwania, dlatego obywatele Ukrainy coraz częściej rozglądają się za pracą u naszych sąsiadów, tym bardziej, że od przyszłego roku będą mogli legalnie pracować w Niemczech. Choć nie będzie to osiągalne dla każdego, ponieważ rząd niemiecki nałożył sporo wymagań (m.in. w kwestii znajomości języka, zabezpieczenia finansowego na koncie), penetracja rynku pracy u naszego zachodniego sąsiada na pewno niebawem się rozpocznie i w perspektywie 2-3 lat Ukraińcy najprawdopodobniej będą tam wyjeżdżali coraz liczniej.
Coraz więcej alternatyw na polskim rynku. Jest jednak haczyk.
Na polskim rynku pracy, w przypadku pracowników z zagranicy, Ukraińców jest zdecydowanie najwięcej, choć nie brakuje też innych narodowości. Od lat w Polsce zatrudniani są obywatele Białorusi, Rosji, Gruzji, Mołdawii, Azerbejdżanu, ale także Nepalu czy Indii. Na polskim rynku pracy systematycznie zwiększa się liczba atrakcyjnych ofert pracy. Firmy konkurują ze sobą i walczą o każdego kandydata, w efekcie sprawiając, że pracownicy stają się bardziej wymagający, włączając w to obywateli Ukrainy. Obecnie pozyskanie pracowników, którzy zechcą pracować za najniższą stawkę godzinową jest niemalże niemożliwe.
– Rozmawiając z klientami, rzetelnie przedstawiamy im sytuację na rynku i realnie szacujemy możliwość pozyskania danej liczby pracowników w konkretnej stawce godzinowej. Staramy się wspólnie z klientem dostosować oferty pracy do obecnie panujących zasad na rynku. Choć w Polsce pracują osoby o różnej narodowości, na ten moment większość klientów zainteresowana jest głównie pracownikami z Ukrainy. Dlaczego? Pracodawcy przez ostatnie 4 lata przygotowali standardy miejsc pracy dla osób rosyjskojęzycznych, nauczyli się z nimi współpracować, zorganizowali wszystkie procesy – zaznacza Joanna Januchta, Kierownik ds. Rynków Zagranicznych w LeasingTeam, wiodącej agencji zatrudnienia specjalizującej się w pracy tymczasowej i outsourcingu pracowniczym.
Kierunek… Azja?
Choć zainteresowanie pracownikami z Ukrainy utrzymuje się na stabilnym poziomie, pracodawcy pomału otwierają się również na inne nacje. Powodem jest spora rotacja pracowników z Ukrainy i ich brak lojalności w długofalowym zatrudnieniu. Ukraińcy coraz częściej bez wahania rezygnują z pracy, gdy tylko otrzymają lepszą ofertę (nawet minimalnie), dodatkowo niechętnie podejmują pracę w niektórych branżach, szczególnie w przetwórstwie rybnym i mięsnym.
– Dla pracodawcy najważniejszy jest solidny pracownik, który będzie chciał pracować na stałe, a nie tylko przelotnie. Z tego też powodu klienci zaczynają pytać nas o siłę roboczą z krajów azjatyckich, np. Indii, Nepalu czy Filipin. Tamtejsi pracownicy są wykwalifikowani, a jednocześnie lojalni. Dla przykładu – Filipińczycy to najczęściej wyżej wyspecjalizowani pracownicy, którzy słyną ze swojej pracowitości i optymizmu, są rodzinni i religijni, szybko się aklimatyzują w nowym środowisku, a jednocześnie są otwarci na pracę za granicami kraju. Między innymi z tych powodów budzą spore zainteresowanie polskich pracodawców. Jest jednak jeszcze jeden, bardzo istotny aspect przemawiający za otwarciem się na inne nacje. Jako agencja dajemy klientowi gwarancję na każdego zrekrutowanego przez nas pracownika z Filipin – jeśli się nie sprawdzi, przez cały czas trwania kontaktu, bezpłatnie wyszukamy i sprowadzimy innego pracownika z Filipin o takich samych umiejętnościach – mówi Joanna Januchta.
Choć zalet pracowników z Azji jest wiele, to należy pamiętać, że ich sprowadzenie do pracy w Polsce zajmuje ok. 2-3 miesiące oraz kosztuje pracodawcę dużo więcej niż zatrudnienie osoby zza naszej wschodniej granicy. W przypadku Filipińczyków pracodawca ma obowiązek zapłaty za wizę i transport pracownika w dwie strony (Filipiny – Polska – Filipiny), oraz powinien zapewnić przyjeżdżającej osobie bezpłatne zakwaterowanie. W efekcie jednak zyskuje zmotywowanego, wykwalifikowanego i stabilnego pracownika, o którego na rynku polskim coraz trudniej.