Businessman TOday
Dzisiejsze lata dwudzieste to wielki powrót smaków sprzed 100 lat. To w tamtym magicznym czasie Międzywojnia na polskich stołach królowała kuchnia oficerska a jej...

Dzisiejsze lata dwudzieste to wielki powrót smaków sprzed 100 lat. To w tamtym magicznym czasie Międzywojnia na polskich stołach królowała kuchnia oficerska a jej symbolem był Bolesław Wieniawa-Długoszowski, ułan, szwoleżer oraz słynny smakosz i arbiter elegantiarum życia towarzyskiego przedwojennej stolicy.

Czymże w ogóle jest owa kuchnia oficerska, przyprawiona szczyptą przedwojennego ducha i nasączona kulinarną różnorodnością dawnych czasów? Z całą pewnością nawiązuje do historii II Rzeczpospolitej, a ojczyste tradycje odważnie wzbogaca smakiem wielkiego świata. Wszystko, co znamy i lubimy, w kuchni oficerskiej przyrządzone jest z ułańską fantazją. Każde danie to swoiste arcydzieło, serwowane na pięknych zastawach dla szacownych gości.  Z jednej strony – szyk i elegancja – z drugiej – gościnność i radość życia, wspólnego bywania i biesiadowania.

Kuchnia oficerska to na pewno nie lekkie, lecz też nie do końca oczywiste potrawy. Sto lat temu na stołach królowały różnego rodzaju mięsiwa, ryby, pasztety podawane na gorąco, a nawet indyk nadziewany kasztanami. Do tego oczywiście sałatki i pikle.

Wśród propozycji często też, o dziwo, występowały dania jarskie – będące wówczas w modzie. Mało kto wie, że to właśnie w tamtym czasie powstał ruch propagujący tzw. „jaroszostwo”, czyli nic innego jak dzisiejszy wegetarianizm. Te jarskie rarytasy serwowano często wytwornym damom, licząc, że zachowają młodość i piękną sylwetkę.

Za to wśród oficerów dużym powodzeniem cieszyły się dziczyzna i ptactwo, a nawet raki, z których przyrządzano wykwintną zupę. Nie gardzono także flaczkami czy móżdżkiem, na stołach bywały trufle, kapary, czy wina Marsala. Obowiązkowo zawsze musiał być deser, na który najczęściej serwowano lody z bakaliami wraz z mocną kawą, podawaną o później porze, by się bawić aż do białego rana…

Skoro więc znowu mamy lata dwudzieste, czas przypomnieć czasy Dwudziestolecia Międzywojennego ubiegłego wieku i tamtą kuchnię, łączącą smaki dawnej różnorodnej i wielokulturowej Polski, serwowanej poprzez pruskie, francuskie, austriackie czy żydowskie strawy.

Smaki tamtej Warszawy na nowo można odkrywać w restauracji „U Wieniawy” przy Placu Piłsudskiego 9 – w samym sercu współczesności, tęskniącej za blichtrem dawnych salonów. To tutaj pod patronatem Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego – lubianego przez wszystkich bez wyjątku adiutanta marszałka Józefa Piłsudskiego, ożywa duch dawnych lat, słychać muzykę w wykonaniu m.in. Hanki Ordonówny, Eugeniusza Bodo, Jana Kiepury, Mieczysława Foga i Zuli Pogorzelskiej. Tu wśród kulinarnych propozycji znajdziemy zarówno wykwintne dania „z forsowanych wód” i „zajętych lądów”, jak i zimną czy gorącą „zagrychę” do wyboru, zupy z „bogatego kotła” i wreszcie wyśmienite słodycze w postaci kisieli, białkowych pianek czy leniwych klusek. Do tego szeroki wybór mocnych trunków, które z pewnością ułatwiają trawienie wszystkim smakoszom. Wszak jeśliś ułan to pobudka, baczność, spocznij, duża wódka!

Dowiedz się więcej: https://uwieniawy.pl/

Patrycja