Zwykle, gdy tworzymy ciekawą wartość, przydatne i potrzebne informacje oraz odbiorcy pojawiają się masowo. W perspektywie czasu – w połączeniu z umiejętnym kreowaniem wizerunku , można stać się rozpoznawalnym i dobrze opłacanym influencerem. Nie bez powodu content marketing generuje tak pożądany poziom konwersji. Co jednak dzieje się w głowie młodego i „nieopierzonego” influencera, gdy contentu nie ma? Jak wygląda jego promocja?
„Bug” social media ( z ang. pluskwa, robak, infekcja wirusowa)
Od jakiegoś czasu, coraz częściej spotykam się z sytuacją, kiedy młode pokolenie naśladuje pewne trendy i znanych influencerów, wierząc w globalny sukces, który zaowocuje pokaźnymi kontraktami ze znanymi i chętnie trwoniącymi swoje budżety markami. zaskakujące jest przy tym to, że z publikacji tych osób nie wynika nic (w tym miejscu planowałem zakończyć zdanie wyrażeniem „nic dobrego”, jednak ostatecznie uznałem, że nie wynika z tego… nic). zwykle – na przekór mojej korektorce – dopasowuję język pisany i jego charakter do poziomu tematyki oraz „bohaterów” artykułu. dlatego, gdy pisałem artykuł o damach i dżentelmenach, brzmiał on zupełnie inaczej. dziś skupmy się jednak na „miszczach” instagramu. Buźki, selfie, jajecznica, buźki, selfie, koktajl z banana, buźki, selfie, niedopita kawa obok czegoś markowego, buźki, selfie, ciepłe i chrzczone piwo nad Wisłą. To w zasadzie wszystko, czego możemy dowiedzieć się od większości weekendowych „kreatorów treści”, uwalniających się na 2 i 1/3 dnia z „Mordoru”. Są to informacje – śmieci, szukające na siłę kogoś, kto będzie chciał obserwować co ktoś jadł na śniadanie, i w którym klubie nocnym zamierza dziś się złoić. Jest to wirus social media, który istnieje i ma się dobrze, a jednocześnie jest na tyle niegroźny, że nikt się nim nie przejmuje – najwyżej raz na jakiś czas jest on przyczyną żartów na temat autora.
Szukam Followersów
„Szukam Followersów”, to obecnie częściej wypowiadane sformułowanie niż „przeczytałem ciekawą książkę”. Może właśnie w tym tkwi problem poziomu inteligencji publikowanych postów, a więc jest szansa, że dzisiejszymi tekstami, eksperci od marketingu niosą nam wszystkim zbawienie. Był już jeden taki, który „wodę zamienił w wino”, a więc z pewnością jest to drugi dogodny moment w historii tej planety, aby zamienić bezdenne dno głupoty w coś pożytecznego i konkretnego. Wbrew pozorom, „zbawicieli” nieopierzonych influencerów jest wielu, ponieważ nie brakuje contentu w sieci, który tłumaczy jak w świecie social media i biznesu tworzyć ten content. Wystarczy włożyć trochę wysiłku, aby zrezygnować z bezdusznych bzdetów i zacząć wysyłać w świat komunikat z duszą, który ujmie za serca odbiorców. niestety, dopóki twórcy contentu sami nie zaczną z niego korzystać, nadal za wszelką cenę będą oczekiwali jedynie uwagi, nie ofiarując nic w zamian.
Jessica Mercedes
Chociaż nie znam jej i nie wiem, czy w rzeczywistości jest taka sama jak w swojej zawodowej, social mediowej, wpływowej twórczości, to lubię ją ze względu na… imię i nazwisko. imię akurat kojarzy mi się w pozytywny sposób, jednak z zupełnie inną osobą z za oceanu. Jeśli chodzi o nazwisko… żaden mężczyzna nie pogardzi sportowym Mercedesem w swojej „stajni”. nie przeszkadza mi jednak fakt, że dzięki swojej pracy potrafiła zaistnieć, docierając do znacznej liczby odbiorców za odpowiednią stawkę. Co więcej, znacznie większa jest ilość odbiorców, oglądających zdjęcia znanych markowych torebek , niż ilość czytelników, którzy przeczytają tą treść. Takich influencerów jest wielu, choć akurat w kwestii mody, nie potrafiłbym wymienić ani jednego więcej. Wiem za to, że mogą oni znaleźć swoje miejsce w każdej branży, nawet tej, która nie jest już przysłowiowym „błękitnym oceanem”, by móc „pożeglować” na krańce internetu i zdobyć rzeszę odbiorców i wielbicieli.